wtorek, 10 kwietnia 2012

Z czym zjeść minimalizm

     Chociaż minimalizm w sztuce to całkiem interesujący temat (szczególnie jego konceptualna forma) to nie o artystycznej działalności będę dzisiaj pisał. 
Zainspirowany epitetami, które przypisywane są temu nurtowi (spokój, kontemplacja, bezruch, medytacja, cisza) zacząłem zastanawiać się czy da się przełożyć to na życie codzienne. Z pomocą przyszło google i zaserwowało tysiące stron z poradami jak by tu sobie wszystko uprościć.



     W większości przypadków 'teoretycy' piszą o trzech sferach co do których można zabiegi owe zastosować:
  • sprawy którymi się zajmujemy (wybrać te najważniejsze, o resztę niech się troszczy przypadek)
  • ludzi którzy nas otaczają (skupić się na tych, którzy dla nas najwięcej znaczą)
  • rzeczy posiadane (pozbyć się tych, które nie są nam potrzebne) 
     
     Zalety i wady, argumenty za i przeciw możecie łatwo znaleźć w sieci. Ja tym razem postanowiłem skupić swoje siły na robieniu a nie filozofowaniu i od tygodnia jestem szczęśliwym (?) posiadaczem pokoju w stylu minimal. Lekkie przemeblowanie, pozbycie się ubrań w których chodzę raz na rok, notatek ze studiów (oczywiście z lat ubiegłych ;) i tysiąca innych gadżetów przeobraziło te kilkanaście metrów kwadratowych w istny raj dla fanatyków prostych rozwiązań. Harmonię burzy jedynie laptop, długopis, kalendarz i ryza białego papieru. 
  
    Tydzień wystarczył abym przyzwyczaił się do nowego otoczenia, chociaż przyznam szczerze, że przez pierwsze dwa dni czułem się jak średnio dumny mieszkaniec klatki schodowej w stylu PRL. Na wyraźną zmianę zapewne trzeba będzie trochę poczekać.




     A wy jakie macie doświadczenia z minimalizmem?

 

środa, 4 kwietnia 2012

Dzień 7

Postanowiłem, że dodawanie zdjęć będzie odbywało się seriami, głownie po to, aby zaoszczędzić czas i nie zrobić zbytniego bałaganu na blogu. 
Poniżej kilka zdjęć z dni poprzednich:

środa, 28 marca 2012



No i wreszcie rusza projekt, za który miałem zamiar zabrać się od pierwszego stycznia tego roku (!) - 365 dni, jedno zdjęcie dziennie. Niby niewiele, ale z wypowiedzi doświadczonych ludzi wynika, że trzeba włożyć w to sporo pracy i samozaparcia. Oby przyjemność nie wyparowała gdzieś po drodze. :-)